Wyobraźmy sobie, że codzienny etap pracy w biurze staje się dla wielu z nas… łagodnym maratonem cierpienia. Nie w sensie dramatycznych kontuzji, lecz w postaci cichych, często lekceważonych dolegliwości, które narastają powoli, dyskretnie, aż w końcu zaczynają zakłócać życie – sen, koncentrację, codzienne funkcjonowanie. Te subtelne “urazy biurkowe” to nie kaprys współczesności, lecz raczej symptomy niedopasowanego środowiska pracy do fizjologii człowieka.

Coraz więcej badań wskazuje, że praca siedząca i długotrwałe utrzymywanie statycznych pozycji stanowią istotny czynnik ryzyka występowania problemów mięśniowo-szkieletowych. Już dziś możemy uznać, że w środowisku biurowym urazy i dolegliwości nie są wyjątkiem — są niemal regułą. Kluczem do przeciwdziałania im jest świadomość, wczesna interwencja i komponowanie środowiska pracy tak, by sprzyjało regeneracji, nie degradacji organizmu.

Praca siedząca, godziny spędzone przy komputerze, minimalny ruch i stres — to mieszanka, która sprawia, że ból kręgosłupa stał się dziś „chorobą zawodową” biurowców. Z badań wynika, że nawet 50–60% pracowników biurowych zgłasza dolegliwości w odcinku lędźwiowym lub szyjnym (Frontiers in Public Health, 2025).

Choć przyczyną nie jest pojedynczy uraz, lecz wieloletnie mikronaprężenia, istnieją skuteczne sposoby zapobiegania i leczenia — od ergonomii stanowiska, przez aktywność ruchową, po fizjoterapię i masaż.